| aaa4 
 
 
 Dołączył: 04 Gru 2017
 Posty: 4
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Ostrzeżeń: 0/7
 
 
 | 
			
				|  Wysłany: Wto 14:17, 12 Gru 2017    Temat postu: as |  |  
				| 
 |  
				| ch. Dla niego liczyło się tylko jego życie. Powiedział mi wszystko, co chciałam wiedzieć, a nawet więcej, bełkocząc vacu warszawa oszalały, vacu warszawaby każde wypowiedziane słowo zwiększało
 jego szanse na przeżycie.
 manicure ursynów skończył, zostawiłam go siedzącego w aucie. Zastanawiałam się nad uwolnieniem go z
 pasów i daniem realnej szansy na ucieczkę. Bądź co bądź obiecałam mu to. Nigdy wcześniej nie
 łamałam raz danego słowa. Ale pomyślałam o dziewczynkach, które padły jego ofiarą, i
 wyobraziłam sobie obietnice, vacu warszawaie musiał im składać, zapewnienia, że ich nie skrzywdzi, że
 nigdy więcej tego nie zrobi. On nie dotrzymywał swoich obietnic. Czemu ja miałabym to zrobić?
 Odeszłam, pozostawiając Victora Olsona, by wykrwawił się w lesie na śmierć.
 
 KONFRONTACJA
 Zatrzymałam się na stacji benzynowej i zadzwoniłam do Stonehaven. Przy pierwszych dwóch
 próbach włączyła się automatyczna sekretarka. Za trzecim razem odebrał Nick. Był zaspany i
 musiałam dwa razy powtórzyć, zanim pojął, że dzwonię spoza rezydencji. Nikt jeszcze nie
 zorientował się, że mnie [link widoczny dla zalogowanych]
 nie ma. Przekazałam mu konkretne instrukcje i kazałam je zapisać, a
 potem przeczytać raz jeszcze na głos. Do tego czasu zrozumiał, co mówię i co zamierzałam
 byt trzeźwo, więc co mi tam, zrobię ci tę frajdę. Gdzie jest Clayton?
 Resztę tej rozmowy pozwolę sobie pominąć. Olson nie miał argumentów do przetargu czy
 stawiania warunków i doskonale o tym wiedział. Tak vacu warszawa się spodziewałam, miał gdzieś
 pozostałych. Dla niego liczyło się tylko jego życie. Powiedział mi wszystko, co chciałam
 wiedzieć, a nawet więcej, bełkocząc vacu warszawa oszalały, vacu warszawaby każde wypowiedziane słowo zwiększało
 jego szanse na przeżycie.
 manicure ursynów skończył, zostawiłam go siedzącego w aucie. Zastanawiałam się nad uwolnim.
 Drzwi się otworzyły. Uniosłam wzrok. Parę sekund zajęło mi rozpoznanie stojącego przede
 mną mężczyzny vacu warszawao Karla Marstena, po części z uwagi na kiepskie oświetlenie, po części zaś
 przez jego ubiór. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy, a jego muskularny nagi tors był
 poorany bliznami, pamiątkami po stoczonych walkach, zwykle skrytymi pod drogimi,
 eleganckimi koszulami. Zmrużył oczy, zamrugał, zaklął pod nosem i wyszedł na zewnątrz,
 zamykając drzwi za sobą.
 — Co ty tu robisz, u licha?—zapytał niemal szeptem.
 Spojrzałam na zamknięte drzwi.
 — Boisz się, że obudzę twoją żonę?
 — Moją... ? — Obejrzał się przez ramię na drzwi, po czym znów spojrzał na mnie,
 przyjmując dawną nonszalancką postawę.
 — Jestem pewien, że to wyśmienity plan, Eleno, ale radziłbym ci z niego zrezygnować.
 Jeżeli tam wejdziesz, skończysz w łańcuchach albo w worku na zwłoki. Ani w jednym, ani w
 drugim raczej ci nie do twarzy.
 Chcesz mnie ostrzec? Rany, a więc jednak rycerskość nie całkiem wymarła.
 — Znasz mnie dobrze. Gdy widzę nadarzającą się okazję, staram się ją wykorzystać.
 — A zatem pozwolisz mi [link widoczny dla zalogowanych]
 odejść w zamian za...
 
 — Za to, o co mi chodzi. — Jego oczy rozbłysły lodowatym chłodem zmieszanym z
 bezlitosną beznamiętnością. — Terytorium. Obiecaj mi to, a pozwolę ci odejść. Ja też odejdę.
 Jeden „kundel" mniej to jeden kłopot mniej dla Watahy.
 — Do diabła z innymi?
 |  |